Witajcie kochani,minęło sporo czasu od ostatniego postu.Trzy tygodnie z rzędu schodziłam z góry do wioski , w ciągu tygodnia na lekcje ceramiki zostawiając Elfika z tatą i resztą wesołej gromadki. Bardzo ciekawe doświadczenie, samotny spacer po górach, poznałam ciekawych ludzi w wiosce i rozszerzyłam swoją wiedzę w pracy z gliną . Jednak wszystkie znaki wskazywały na to, iż jeszcze nie czas na kontynuację tej pasji. Lefteri nie był usatysfakcjonowany z koziego mleczka i zdecydowanie jemu i ogrodowi chcę poświęcić teraz moją uwagę.
Moim guru jest Góra na której żyjemy , przeważnie utrzymuje się gromadka
około dziesięciu ludzi i dwie gitary grają od rana i jest przecudownie. Pewnego
dnia ktoś się pochorował i zrzuciliśmy to na zmęczenie potem następna osoba
i ja. Virus nie ominął nikoga jak to
zawsze jest w rodzinie .Miałam najgorszą noc w moim życiu, wzdęty brzuch i
odbijało mi się niezdrowo, ból głowy i mięśni a do tego Elf czuł niepokoj i wisiał całą noc na cycu. W dzień czułam się
jak po ciężkiej biesiadzie włączając
bijatykę. Ale nie to jest tak ważne lecz następna noc także nieprzespana
lecz nie z powodu cierpienia a z powodu radości, wdzięczności za to miejsce, za
ludzi, których spotykam na mojej drodze. Strumienie gorącej
energi prosto z mego serca
ulatywały daleko ..daleko do wielu z was moi aniołowie, którzy teraz
czytacie tego posta. Dziękuję zalekcje.
Kocham Was.
Od
jakiegoś czasu moją lektórą jest "Tunel i światło" Elisabeth
Kubler-Ross, gorąco polecam, zmieniła onamoje podejście do tabu jakim jest
śmierć czyli część naszej podróży na tej planecie.
Na farmie pracujemyteraz nad nową
ścieżką, dla koni i osiołka od Yva do
seed kampu, następny na liście jest foliak w krztałcie piramidy i nowe
pomieszczenie do którego chcemy przenieść bibliotekę i instrumenty , miejsce na
medytację i masaże w porze deszczowej i
nie tylko. Na razie kuchnia to nasze wspólne miejsce gdzie oprócz gotowania i
jedzenia spędzamy czas z książkami ,
gramy i śpiewamy, czasem oglądamy wspólnie filmy, a Elf śmiga gdzieś pomiędzy . Większa
płaska przestrzeń z zadaszeniem
to istotny element rozbudowy tego miejsca . Tomek przedłużył stół a Ja z
Ralfem wymienialiśmy powoli materiał ,który zakrywa od wewnątrz blaszany dach.
Robi się coraz przytulniej. Część z nas próbuje znależć sponsorów na nasze
projekty,wy również możecie nas wspomóc rozpowszechniając naszą stronkę na
Facebooku, .
sacredsuenos@wordpress.com
Miałam tą
niesamowitą okazję jazdy konno w dół do Vilcabamba, gdzie momentami
konie pędziły tak szybko zboczem góry ,że z trudem utrzymywałam się w siodle.
Przemieszczanie się i podziwianie widoków w tym samym czasie to niebywały
luksus i do tego balans z piękną energią
zwierzęcia gdzie musiałam odnależć wewnątrz siebie pewność do wydawania poleceń. Kolejna cudowna lekcja!
Kolejny cudny dzień niestety bez Ralfa ,
który postanowił wrócić do Holandii więc
na razie nasze drogi się rozeszły ale
wiem ,że pewnego dnia znów się połączą.Tęsknimy już a równocześnie cieszymy z
nowego rozdziału życia naszej czwórki!Ściskacze!!
No comments:
Post a Comment