Monday, December 22, 2014

W trasie za Słońcem , Following the Sun

 Polska, ten niesamowity kraj zrobił na mnie niesamowite wrażenie jednak zima depcze nam po piętach.Pogoń za słońcem to próby przemierzenia w szybkim tempie zimowych przesrzeni.Po zwiedzeniu  Frajburga w Niemczech na parkingu przy autostradzie mielismy okazje spotkać się z moim bratem Zbyszkiem , który akurat był w drodze ze Słowacji (gdzie obecnie mieszka jego żona Zuzanna z córeczką Emmą) do Holandii(gdzie jeszcze pracuje).Następnym przystankiem na mapie Francja..CHambery tu odwiedziliśmy naszego przyjaciela Kamila i jego piękną towarzyszkę Marion.Oni wskazali nam drogę do gorących zródeł ,magiczne miejsce do którego ścieżka prowadziła przez tory pod wysokim napięciem - muszę przyznać iż dawno nie miałam okazji doświadczyć takiego wzrostu adrenaliny w moim ciele. Przemierzając góry pokryte gajami oliwnymi, cytrusami, karobem i wybrzerzami zarośniętymi willami,luksusowymi osiedlami i polami kempingowymi docieramy do Sun Seed.To Pustynny projekt a właściwie oaza na bezdrożach a to za sprawą sieci wodnych korytaży  sprzed setek lat ciągnących sie kilometrami i nawadniając ogrody.tutaj zostajemy poinformowani o wplywie rozpowszechniających sie plantacji oliwek na zasoby wody .Przy kazdej okazji na wi-fi poszukujemy nowych nowych wskazowek i od miejsca do miejsca docieramy do Orgivy. Jest to istny Rzym dla niezaleznych ,alternatywnych zgrupowan.Energia tego miejsca jest kosmiczna,wokol roi sie od mniejszych i wiekszych „wioseczek” Beneficio jest jedną z najwiekszych i najstarszych i tu zaczynamy naszą przygode.Nie udalo nam sie dotrzec do buddyjskiej swiątyni ale uczestniczylismy w wieczornych mantrach  u Sufich,odwiedzilismy szkole Woldorf i doswiadczylismy zasad jej dzialania ,”Cigarones” i polozne upodnóza gor budujace dom z kamiennym basenem do odbierania porodow w wodzie.Zorganizowalismy kilka ceremoni,jeden z jej uczestnikow w zamian zaoferowal sie pomoc nam z autem. Czekajac na naprawe „zolwika” w” el Morion”(jednym z okolicznych zgropown)zaopatrujemy sie w Orgivi w zdrowa zywnosc na markcie i w organicznych sklepikach w „Barace”restauracji w marokanskim stylu podlaczamy sie do sieci (nie tylko intrnetowej ale i spolecznej) ,niektorzy z nas biorą udzial w Sad Sang  odbywajacych sie prawie codziennie z roznymi przewodnikami duchowymi . Leftheri ma tu cale grono wspoltowarzyszy do zabawy ,wieczor przed przesileniem dzieci robia lampiony i gdy slonce chowa sie za horyzontem spacerujemy spiewajac  odwiedzajac jurty w okolicy ,robimy ognisko i zajadamy sie ciastami przygotowanymi przez mamusie z daktylami i figami zamiast cukru.Obserwujac czuje prawdziwie rodzinna ciepla atmosfere mimo iz my wyjezdzamy nastepnego dnia a dwie inne rodziny za jakies dwa tygodnie do Maroka.Krajobraz jest tu uslany kamperami i karawanami ,czesc z nich to tymczasowi czlonkowie zgrupowan a reszta zapuscila tu korzenie zmieniajac swoje wechikuly w sypialnie,szafy,skladziki,warsztaty pracy.Dla mnie widok wrakow to mroczny wizerunek.Poznalam wielu cudnych ludzi ,tych ktorzy sie tu odnalezli po dlugich wedrowkach i tych ktorzy dalej sa w drodze a to miejsce laczy dodaje inspiracji. Dosyc tu gesto a ceny ziemi z uwagi na liczebnosc obcokrajowcow dosc wygorowane. Dlatego cos w naz podpowiada by ruszyc dalej. Ciekawi nas też  La Palma  na wyspach kanaryjskich i...co wy na stworzenie "Rodzinnego kregu” na wyspie urodzajnej w banany,mango,papaje,daktyle i to wciaz w Europie? Bedac swiadomym swego ciala i potrzeb to ludzie sa najwazniejsi a nie miejsce ale... .
„Woda Moim Cialem
Ziemia Moja Krwia
Powietrze Mym Oddechem
Ogien Sila Ma”
Owy Ogien coraz mocniej plonie w moim sercu
                   Plomien ufnosci do zycia,kreatywnego dzialania,laczenia w harmonijna calosc tych swiatelek po drodze ,drogowskazow niczym puzle rozsypanych po wszechswiecie mego Istnienia i tworzy sie Jednosc,ognista Kula.Lekcje bezwarunkowej Milosci.Kocham moje zycie,mam chwile zwatpienia gdy uciekam od Tu i Teraz.Doswiadczam Bycia w Pelni Kobieta,Siostra,Matka,Zona,Jestem Dusza,ktora dzieki tym doswiadczeniom Rozkwita.
Kazdy dzien jest wyzwaniem nie ma sie gdzie schowac na tak malej przestrzeni wiec kazdy z nas doswiadcza tego iz predzej czy pozniej musi skonfrontowac to co go trawi inaczej strawi go wlasny zoladek.Wiem , ze to dziwnie zabrzmi ale moge smialo porownac nasza podroz do Vipasany....(gdzie przez 10 dni codziennie medytujesz w milczeniu )jak Guma przyznal jeden nasz dzien to jak miesiac zycia w miescie tyle lekcji i nie jest to zawsze lekkie to okrywanie Siebie.Im blizej tego prawdziwego Wnetrza tym blizej Miejsca, ktorego Poszukujemy.
Milosci Kochani
.Radosnych Narodzin Waszych Wewnetrznych Przestrzeni!!!