Saturday, September 10, 2016

Przelamujac fale

Z prawie rocznym opóżnieniem...cała Ja.....!!!
   W naszych żyłach płynie cygańska krew więc znów  ruszamy przed siebie,dobrze jest nabrac dystansu do miejsca w którym zdazyliśmy zapuścić korzonki wielu roślinekom . Czym jest rzeczywistość w,  ktorej przebywam? Podróż przez Polskę, Holandię i Belgię to odwiedzanie innych wymiarów, sprawdzenie gdzie tak naprawdę jestem, czuję się niczym dziecko odkrywające tajemniczy świat, nowe  świeze spojrzenie.
     Przemierzając drogę z plecakami doświadczamy nowych lekcji z Leftherim związanymi z respektowaniem przestrzeni innych ludzi. Elfik odbija Mnie i moje cienie, konflikty związane z moim czuciem innych ludzi gdzie zazwyczaj robię uniki by stworzyć odpowiednio komfortową atmosferę w miejscach przyjaciół nas goszczących. Lecz nie z moim synem takie sztuczki, jak tylko próbowałam go przygłaskać, uspokoić, tłumaczyć by uważał na przedmioty w domach gdy czułam napięcie od domowników  on robił zupełnie na odwrót. Przyciskał mnie do muru by wycisnąć resztki strachów, odpuść Mamo albo" Mamo czy ty wiesz co ty robisz?", bądz sobą,  nie myśl racjonalnie(czy powinnam..a może nie...może tego nie dotykać...  a może....?),  więcej i więcej  ufności, wszystko ma sens, większe znaczenie z którego ja mogę nie zdawać sobie sprawy.I tak z każdą nową przestrzenią czułam się coraz to bardziej komfortowo, obserwowałam siebie  i innych. Doświdczałam  iż mogę być wszędzie i nigdzie, opiekować się innymi i być pod opiką. Dzięki temu poznałam wielu cudownych ludzi, nauczycieli życia, celebrowałam z nimi istnienie, wymieniałam się doświadczeniami.  Dla Elfika każdy dom w czasie naszej tułaczki był naszym domem do tego stopnia iż w jednym z nich oświadczył podczas urodzinowego przyjęcia  cudownego człowieka, który nas gościł iż"Jeśli nie włączą mu muzyki to On nie życzy sobie tych ludzi(gości)w jego domu".  Ileż śmiechu mieliśmy z powagi tej wypowiedzi. Wiele osób nas goszcząca była sama zdziwiona ile zabawek posiada w domu,z zakurzonych piwnic powracały zapomniane pluszaki, resorówki w które Elfik na nowo tchnął życie.
  Odwiedzając rodzinę  dokonaliśmy kolejnych kroków by pogłębić nasze relacje. Jestem tak wdzięczna moim rodzicom za to czego doświadczam. Topornie mi to szło lecz w końcu pojęłam co ograniczało mój kontakt z mamą. Tak wiele chciałam jej przekazać przez ostatnie lata,  tyloma rzeczami się podzielić lecz nie byłam w gotowa zaakceptować Jej wyborów, uszanować jej decyzji. Jak skruszone dzieco   z łzami wdzięczności, akceptacją wracam w objęcia Matki. Kocham Cię, teraz czuję się  bardziej wolna od negatywnych myśli, bzdórnych historii w mojej głowie. Długo brodziłam po bagnach tej relacji, teraz latam po łące a moja Mama stoi za sztalugami...spełnione .
Jedna z duszyczek na mojej drodze zainspirowała mnie zdjęciem swoich pradziadków, patrząc na nie zrozumiałam  iż tego chcę od spotkania z moimi dziadkami...oglądać stare, stare zdjęcia i słuchać równie starych opowieści.Nie zdawałam sobie sprawy jak wielki we mnie był głud wiedzy o swych korzeniach by spojrzeć w  oczy swoim przodkom,  poczuć głębię....dziękuję Babciu i Dziadku za tą możliwość za to wyjątkowe dla mne spotkanie!
  Po długiej, długiej przerwie a dla Elfika po raz pierwszy doświadczyliśmy jeden dzień śniegu!!Dzień obsypany magią..puszysty..biały..mięciutki  puch,  przyjaciele, spacer po  lesie i jeziorko, jazda na sankach, lepienie bałwana, aniołki, śmiech..radość!
W dwa tygodnie przed odlotem były zamachy na lotnisko  w Belgii z którego mieliśmy odlecieć i przekierowali nas na.....Przed wejściem osobiste "obmacywanie' i o ironio nie wykryła pani tego co wykrył trzeci raz z rzędu skan  sprawdzający moją torebkę na biodra( nie używałam jej w Polsce ), nóż i scyzoryk. Upsss, Pan spojrzał z dozą powątpiewania matka z dzieckiem a w kieszeni dwa ostre przedmioty..zabronione!!! Przykra strata, dwa piękne narzędzia z których robiłam użytek na codzień na La Palmie. Cóż
   Powrót przyniósł wiele nieoczekiwanych emocji. Leftheri zaraz jak wylądowaliśmy zażądał powrotu do taty a w autobusie do domu popadł w nostalgiczny płacz a Ja wraz z nim. Następnego dnia łzy popłynęły znów po moich policzkach tym razem ze szczęścia podczas Gajofy(naszych cotygodniowych spotkań,
kiedy to pracujem w jednym z domów póżniej jemy przygotowane przez nas smakołyki, rozmawiamy, śpiewamy, gramy)z wdzięczności iż doświadczam takiego Raju. Zajęło mi trochę czasu zestrojenie się z otoczeniem. Tak wiele okazało się jest do przerobienia z dwóch miesięcy podróż.  Tutaj jest dużo przestrzeni na to by przetrawić energetyczne pożywienie nie tak jak w świecie zatłoczonych miast gdzie jesteś bombardowany cały dzień przez telewizje nawet te za ścianą, zakupy, telefony, internet itd., itp. Jak pozostać w harmonii z własnym wnętrzem gdy tylu ludzi dookoła i każdy z własnym światem,emanującym różnorakimi energiami...Podziwiam was moi współtowarzysze podróży. Tak jak  teraz po dwóch miesiącach bez Tomka głęboki ukłon  i szacunek samotnym matkom.
        Teraz wiem dlaczego mam syna, dotarłam  dzięki niemu do tej męskiej cząstki mnie. Okazało się iż nie potrafię stanowczo z otwartym serduszkiem powiedzieć Nie, zadbać o swoje potrzeby i podzielić się z innymi . Wiązało się to dla mnie z negatywnymi emocjami, złością, gniewem, rozgoryczeniem iż zostałam zmuszona do działania przed którym sprytnie się znów chciałam schować. Trudne to było o tyle iż przyjmowałam role Matki i Ojca jednocześnie...takie warsztaty sobie zoorganizowałam. Nigdy nie byłam w relacji gdzie latają talerze a w tym czasie Elfik kila puścił w powietrze by rozbić moje iluzje iż mnie to nie dotyczy. To wygląda tak jak moje oswajanie się z oceanem po mocnych przejściach gdy rok temu fale targały mną i  poczułam iz mogę nidopłynąć do brzegu. Zamiast omijając, uciekać przed falami, najbezpieczniej jest dać nura przez nie. A ja bałam się zanurzać głowę,nurkować a puściłam się w głąb morza na ogromne fale. Po odnalezieniu tego co dzieje się w moim wnętrzu i zaakceptowaniu  jak pozwoliłam tłumionym długo uczuciom wypłynąć na powierzchnię  równolegle uczę się także wody. Z szacunkiem, wiarą w swoje siły, miłością do żywiołu jakim jest Ocean wracam by się w nim zanurzyć. Obserwuję cykle przypływów i odpływów tak jak własnyćh emocji. Jakże płynne , przyjemne jest i kosztujące mniej energii zanurkowanie w falę w przeciwieństwie do stawiania oporu- syndrom pralki gdzie jest się targanym a po wypłynięciu oddech i znów kocioł pod wodą. Dziękuję Wszystkim Istotom W Tym Oceanie Życia, Za Każdą Lekcję Którą W Nim Doświadczam!Dziękuję Iż Mogę Się Tymi Lekcjami  z Wami Dzielić!!
  Teraz  jest wrzesień czas przygotowań na porę deszczową, uszczelniania otwartych przestrzeni przed wiatrami, zapasy suchego drzewa, zbieranie i suszenie ziół i owoców(figi, owoce opuncji, dzikiej róży,migdały), nowe sadzonki  w młodziaku. Czas refleksji po letnich doświadczeniach: pożar na wyspie - byliśmy w momencie żegnania się z naszym miejscem, problemy z wodą  podczas których część naszych ogrodów uschła, momenty  które zmusiły wielu z nas do poprawy komunikacji, do określenia się i tu Tomek brał czynny udział w negocjacjach . Wiele się zmienia, jedni ludzie wyjeżdżają inni przybywają, więcej zwierząt, samochodów...Urzeczywistniają się wizje miejsca spotkań dla dzieci a także na secjalne okazje dla  dorosłych tak jak męskie i kobiece kręgi, jest to  tip i zostanie wzniesione na dniach  jakieś 30 min pieszo od nas.  Obserwując miejsce, Siebie samych i ludzi nas odwiedzających uświadomiliśmy sobie z Tomkiem iż potrzebujemy wizji Miejsca w którym żyjemy i w ten sposób powstał list, który załączam na blogu.Tak wiele się dzieje dookoła i wewnątrz mnie, radości i chwil zwątpienia, pustki która przemienia się w obfitość.
 Z kampera wyciągnęłam maszynę do szycia, to nowe doświadczenie dla mnie a jakże znajome  i  po kilku dniach z pomocą Tomka i momentami utraty cierpliwości wypływają z mych rąk nowe materiały, które czynią nasz dom bardziej praktycznym i przytulnym.Dzisiaj w trójkę z materiałów które znależliśmy wstawiliśmy drzwi do kuchni,Elfik przecierał ze mną deski papierem ściernym, trzymał stare okno z którego Tomek wykręcał zawiasy by je ponownie użyć. Potem upiekliśmy ziemniaczki w piecu  a po nich bułeczki  przenne bespośrednio na cegłach i  cynamonowe drożdzówki. Za miesiąc Tomek leci do Polski zalewany falą maili stęsknionych kambowiczów, Elfik marzy o śniegu i prawdopodobnie dołączymy do Taty w Grudniu  tymczasem plączę supełki na sznureczkach tworząc magiczną biżuterię.