Z prawie rocznym opóżnieniem...cała Ja.....!!!
W naszych żyłach płynie cygańska krew więc znów ruszamy przed siebie,dobrze jest nabrac dystansu do miejsca w którym zdazyliśmy zapuścić korzonki wielu roślinekom . Czym jest rzeczywistość w, ktorej przebywam? Podróż przez Polskę, Holandię i Belgię to odwiedzanie innych wymiarów, sprawdzenie gdzie tak naprawdę jestem, czuję się niczym dziecko odkrywające tajemniczy świat, nowe świeze spojrzenie.
Przemierzając drogę z plecakami doświadczamy nowych lekcji z Leftherim związanymi z respektowaniem przestrzeni innych ludzi. Elfik odbija Mnie i moje cienie, konflikty związane z moim czuciem innych ludzi gdzie zazwyczaj robię uniki by stworzyć odpowiednio komfortową atmosferę w miejscach przyjaciół nas goszczących. Lecz nie z moim synem takie sztuczki, jak tylko próbowałam go przygłaskać, uspokoić, tłumaczyć by uważał na przedmioty w domach gdy czułam napięcie od domowników on robił zupełnie na odwrót. Przyciskał mnie do muru by wycisnąć resztki strachów, odpuść Mamo albo" Mamo czy ty wiesz co ty robisz?", bądz sobą, nie myśl racjonalnie(czy powinnam..a może nie...może tego nie dotykać... a może....?), więcej i więcej ufności, wszystko ma sens, większe znaczenie z którego ja mogę nie zdawać sobie sprawy.I tak z każdą nową przestrzenią czułam się coraz to bardziej komfortowo, obserwowałam siebie i innych. Doświdczałam iż mogę być wszędzie i nigdzie, opiekować się innymi i być pod opiką. Dzięki temu poznałam wielu cudownych ludzi, nauczycieli życia, celebrowałam z nimi istnienie, wymieniałam się doświadczeniami. Dla Elfika każdy dom w czasie naszej tułaczki był naszym domem do tego stopnia iż w jednym z nich oświadczył podczas urodzinowego przyjęcia cudownego człowieka, który nas gościł iż"Jeśli nie włączą mu muzyki to On nie życzy sobie tych ludzi(gości)w jego domu". Ileż śmiechu mieliśmy z powagi tej wypowiedzi. Wiele osób nas goszcząca była sama zdziwiona ile zabawek posiada w domu,z zakurzonych piwnic powracały zapomniane pluszaki, resorówki w które Elfik na nowo tchnął życie.
Odwiedzając rodzinę dokonaliśmy kolejnych kroków by pogłębić nasze relacje. Jestem tak wdzięczna moim rodzicom za to czego doświadczam. Topornie mi to szło lecz w końcu pojęłam co ograniczało mój kontakt z mamą. Tak wiele chciałam jej przekazać przez ostatnie lata, tyloma rzeczami się podzielić lecz nie byłam w gotowa zaakceptować Jej wyborów, uszanować jej decyzji. Jak skruszone dzieco z łzami wdzięczności, akceptacją wracam w objęcia Matki. Kocham Cię, teraz czuję się bardziej wolna od negatywnych myśli, bzdórnych historii w mojej głowie. Długo brodziłam po bagnach tej relacji, teraz latam po łące a moja Mama stoi za sztalugami...spełnione .
Jedna z duszyczek na mojej drodze zainspirowała mnie zdjęciem swoich pradziadków, patrząc na nie zrozumiałam iż tego chcę od spotkania z moimi dziadkami...oglądać stare, stare zdjęcia i słuchać równie starych opowieści.Nie zdawałam sobie sprawy jak wielki we mnie był głud wiedzy o swych korzeniach by spojrzeć w oczy swoim przodkom, poczuć głębię....dziękuję Babciu i Dziadku za tą możliwość za to wyjątkowe dla mne spotkanie!
Po długiej, długiej przerwie a dla Elfika po raz pierwszy doświadczyliśmy jeden dzień śniegu!!Dzień obsypany magią..puszysty..biały..mięciutki puch, przyjaciele, spacer po lesie i jeziorko, jazda na sankach, lepienie bałwana, aniołki, śmiech..radość!
W dwa tygodnie przed odlotem były zamachy na lotnisko w Belgii z którego mieliśmy odlecieć i przekierowali nas na.....Przed wejściem osobiste "obmacywanie' i o ironio nie wykryła pani tego co wykrył trzeci raz z rzędu skan sprawdzający moją torebkę na biodra( nie używałam jej w Polsce ), nóż i scyzoryk. Upsss, Pan spojrzał z dozą powątpiewania matka z dzieckiem a w kieszeni dwa ostre przedmioty..zabronione!!! Przykra strata, dwa piękne narzędzia z których robiłam użytek na codzień na La Palmie. Cóż
Powrót przyniósł wiele nieoczekiwanych emocji. Leftheri zaraz jak wylądowaliśmy zażądał powrotu do taty a w autobusie do domu popadł w nostalgiczny płacz a Ja wraz z nim. Następnego dnia łzy popłynęły znów po moich policzkach tym razem ze szczęścia podczas Gajofy(naszych cotygodniowych spotkań,
kiedy to pracujem w jednym z domów póżniej jemy przygotowane przez nas smakołyki, rozmawiamy, śpiewamy, gramy)z wdzięczności iż doświadczam takiego Raju. Zajęło mi trochę czasu zestrojenie się z otoczeniem. Tak wiele okazało się jest do przerobienia z dwóch miesięcy podróż. Tutaj jest dużo przestrzeni na to by przetrawić energetyczne pożywienie nie tak jak w świecie zatłoczonych miast gdzie jesteś bombardowany cały dzień przez telewizje nawet te za ścianą, zakupy, telefony, internet itd., itp. Jak pozostać w harmonii z własnym wnętrzem gdy tylu ludzi dookoła i każdy z własnym światem,emanującym różnorakimi energiami...Podziwiam was moi współtowarzysze podróży. Tak jak teraz po dwóch miesiącach bez Tomka głęboki ukłon i szacunek samotnym matkom.
Teraz wiem dlaczego mam syna, dotarłam dzięki niemu do tej męskiej cząstki mnie. Okazało się iż nie potrafię stanowczo z otwartym serduszkiem powiedzieć Nie, zadbać o swoje potrzeby i podzielić się z innymi . Wiązało się to dla mnie z negatywnymi emocjami, złością, gniewem, rozgoryczeniem iż zostałam zmuszona do działania przed którym sprytnie się znów chciałam schować. Trudne to było o tyle iż przyjmowałam role Matki i Ojca jednocześnie...takie warsztaty sobie zoorganizowałam. Nigdy nie byłam w relacji gdzie latają talerze a w tym czasie Elfik kila puścił w powietrze by rozbić moje iluzje iż mnie to nie dotyczy. To wygląda tak jak moje oswajanie się z oceanem po mocnych przejściach gdy rok temu fale targały mną i poczułam iz mogę nidopłynąć do brzegu. Zamiast omijając, uciekać przed falami, najbezpieczniej jest dać nura przez nie. A ja bałam się zanurzać głowę,nurkować a puściłam się w głąb morza na ogromne fale. Po odnalezieniu tego co dzieje się w moim wnętrzu i zaakceptowaniu jak pozwoliłam tłumionym długo uczuciom wypłynąć na powierzchnię równolegle uczę się także wody. Z szacunkiem, wiarą w swoje siły, miłością do żywiołu jakim jest Ocean wracam by się w nim zanurzyć. Obserwuję cykle przypływów i odpływów tak jak własnyćh emocji. Jakże płynne , przyjemne jest i kosztujące mniej energii zanurkowanie w falę w przeciwieństwie do stawiania oporu- syndrom pralki gdzie jest się targanym a po wypłynięciu oddech i znów kocioł pod wodą. Dziękuję Wszystkim Istotom W Tym Oceanie Życia, Za Każdą Lekcję Którą W Nim Doświadczam!Dziękuję Iż Mogę Się Tymi Lekcjami z Wami Dzielić!!
Teraz jest wrzesień czas przygotowań na porę deszczową, uszczelniania otwartych przestrzeni przed wiatrami, zapasy suchego drzewa, zbieranie i suszenie ziół i owoców(figi, owoce opuncji, dzikiej róży,migdały), nowe sadzonki w młodziaku. Czas refleksji po letnich doświadczeniach: pożar na wyspie - byliśmy w momencie żegnania się z naszym miejscem, problemy z wodą podczas których część naszych ogrodów uschła, momenty które zmusiły wielu z nas do poprawy komunikacji, do określenia się i tu Tomek brał czynny udział w negocjacjach . Wiele się zmienia, jedni ludzie wyjeżdżają inni przybywają, więcej zwierząt, samochodów...Urzeczywistniają się wizje miejsca spotkań dla dzieci a także na secjalne okazje dla dorosłych tak jak męskie i kobiece kręgi, jest to tip i zostanie wzniesione na dniach jakieś 30 min pieszo od nas. Obserwując miejsce, Siebie samych i ludzi nas odwiedzających uświadomiliśmy sobie z Tomkiem iż potrzebujemy wizji Miejsca w którym żyjemy i w ten sposób powstał list, który załączam na blogu.Tak wiele się dzieje dookoła i wewnątrz mnie, radości i chwil zwątpienia, pustki która przemienia się w obfitość.
Z kampera wyciągnęłam maszynę do szycia, to nowe doświadczenie dla mnie a jakże znajome i po kilku dniach z pomocą Tomka i momentami utraty cierpliwości wypływają z mych rąk nowe materiały, które czynią nasz dom bardziej praktycznym i przytulnym.Dzisiaj w trójkę z materiałów które znależliśmy wstawiliśmy drzwi do kuchni,Elfik przecierał ze mną deski papierem ściernym, trzymał stare okno z którego Tomek wykręcał zawiasy by je ponownie użyć. Potem upiekliśmy ziemniaczki w piecu a po nich bułeczki przenne bespośrednio na cegłach i cynamonowe drożdzówki. Za miesiąc Tomek leci do Polski zalewany falą maili stęsknionych kambowiczów, Elfik marzy o śniegu i prawdopodobnie dołączymy do Taty w Grudniu tymczasem plączę supełki na sznureczkach tworząc magiczną biżuterię.
Saturday, September 10, 2016
Tuesday, January 26, 2016
Rodzina Los Lomitos sie powieksza
Los Lomitos rodzina się powiększa
Nastał czas odwiedzin.Tuż przed wyjazdem
Tomka do Polski gdzie powiększał swoje doświadczenie w pracy z
żabką,przyjechała do nas Miriam jedna z moich rodzonych sióstr. Wraz z nią zjawiły się moje nieodrobione
lekcje związane mocno z moją mamą , czyli akceptowania każdego jakim jest i
jego wyborów, dzieleniem się swoją wiedzą bez
jakichkolwiek oczekiwaliń. Jak to
powiedział jeden nauczyciel "Jeśli
myślisz, że jesteś oświecony, jedz i spotkaj się ze swoją rodziną" hihi. Nie moge zmienic nikogo wiem
a jednak czasami z bliskimi wlacza mi
sie zeby kogos ratowac, co za bzdura. Rodzina tym razem przyjechała do mnie. Zeszło mi się troszeczkę by zrozumieć
i odnalezć na nowo więż z moją 20 letnią Siostrzyczką a jakże wiele mi to
przyniosło i wiem iż dla niej również. Jestem pełna podziwu Jej odwagi do
zmiany otoczenia. Od zatłoczonych ulic,ludzi którzy boją się patrzeć w oczy ,
domu pełnego elektrycznych maszyn i mamy ,która poda wszystko na tacy, do miejsca ciszy,prostoty życia czyli pelna samoobsluga i ludzi,którzy witają Cię w szczerych objęciach.Dużo zmian jak na
jeden raz.W międzyczasie dojechały również Ula i Monia nasze przyjaciółki z
Hagi.Cudowny czas wartościowych kobiecych kręgów w matczynym języku,wsparcia i wspolnego tworzenia. .Od jakiegoś czasu moim ulubionym powiedzeniem stałoa się
"Kolejny dzień w Raju".Podczas babskiej wyprawy w okolicy do
naturalnych basenów nad oceanem,nieoczekiwanie przyszła fala ,która przykryła
miejsce w którym wylegiwałam się z Ulą i Elfikiem.Tysiące bąbelków w ułamkach
sekundy wystarczyły bym wydała ze swego wnętrza rozdzierający powietrze
okrzyk.Po chwili Ula wydobyła Elfa z wody,który ze spokojem oświadczył iż jest
już dorosły gdyż miał głowę pod wodą.Mój nauczyciel.Konfrontacjia z możliwością
utraty ukochanej osoby to kolejny brakujący element mojej
układanki."Kolejny dzień w Raju"nabiera więcej pełni.
Moj maly przyjaciel Elfik pokazuje mi jak duzy
wplyw na otoczenie maja moje uczucia i odwrotnie.Pewnego dnia rozpocza sie moj
nowy rytual wieczornych spacerow.Wedruje po okolicy znajdujac miejsce gdzie
patrzac na gwiazdy ,zaczelam rowniez dzieki temu studiowac mape
nieba,wyspiewuje moje modlitwy,frustracje,wdziecznosc za obfitosc w moim
zyciu.Od niedawna do tych wypraw dolaczyla
gitara.Eksplorujac dzwieki czuje jak dotykam rownoczesnie swego serca i
calego wszechswiata,znikam w melodii i piesni mojej a nie mojej.Udalo mi sie
zorganizowac pierwszy Kobiecy Krag w jaskini podczas zacmienia Babci Ksiezyc,po
przerwie miesiac temu odbyl sie kolejny w Tipi Lui jednej z duszyczek z okolicy
a wkrotce nastepny w szalasie
potow.Spotkania te staja sie czescia naszego zycia tutaj.
W wiosce
zjawiła się Portugalsko-Słowacka rodzina z czwórką dzieci od 10 do 16 lat i
zoorganizowali pierwszy szałas potów.Połowa mieszkańców naszej wioseczki wzięła
udział w ceremonii w pierwszej rundzie
wliczając również młodziaków nawet jednego z nowonarodzonych maluszków
by połączyć się razem z Matką
Ziemią.Apropo nowych członków społeczności
to w ostatnich dwóch miesiącach urodziło się nam trzech chłopaków.Miałam ten
zaszczyt by brać udział w narodzinach jednego z nich Altaja.Była to ceremonia
podczas której doświadczyłam esencji
Kobiecości,od delikatności tańczącego motyla po dzikość i moc czarnej
pantery.Wszystko to odbyło się w domu ,otoczeniu dwóch córek 2 i 3 latka
,partnera w którego ręce przyszedł na świat syn i dwóch innych przyjaciółek do
pomocy przy dziewczynkach i Ja dla Niej.Dziękuję Ci Eli za to doświadczenie!
Po kilku dniach wyruszyłam na samotną wyprawę w
góry i szłam trzy dni.Mijałam tak zróżnicowaną naturę iż momentami zdejmowałam
buty by iść wolniej,zobaczyć więcej,poczuć pełniej.Jedną noc spędziłam wysoko w
górach w jaskini na tyle dziko na ile sobie zażyczyłam ,na posłaniu z igieł z
gorącymi kamieniami z ogniska w śpiworze.Kolejna w schronisku w towarzystwie
innej wędrującej duszy,rozmawiając i patrząc na gwiezdziste niebo i chmury pod
nami.Trzecia noc na plaży.Wszystko zmieniało się szybko a coś pozostawało niezmienne
a wręcz bardziej przejrzyste wewnątrz..sila,moc....Esencja.
Dzięki tej Wyspie,energii Wulkanów,Oceanu ,Słońcu
,Wiatru ,Nocnego Nieba i wszelkich Istot ,które pojawiają się na mojej drodze
,smakuję tak wielu emocji z mego wnętrza.Coraz więcej i więcej ciekawych
Istotek przewija się przez nasze miejsce.Bertham, bratnia dusza,którego spotkałam na szlaku(farmaceuta z Bawarii)owiedził nas i
skorzystał z uzdrawiającej mocy Kambo.Niedawno trzyosobowa rodzina z Polski
podczas wakacji na Teneryfie po obejrzeniu wywiadu z Tomkiem również wymieniła
się z nami swoją jakze piekna energią.Dookoła
w wiosce rozbrzmiewają różne instrumenty,przejezdnych muzyków w tym również
saksofon i akordeon.To rzeczywistość, która jeszcze nie tak dawno była
marzeniem.Do tego mamy kuchnię z piecem rakietowym do gotowania i oddzielny do
pieczenia chleba,zlew i blat do krojenia,wygodne miejsca do siedzenia pod
dachem .Powoli standarty życia się zmieniają,dla wielu ludzi to śmieszne ale
dla mnie to teraz prawdziwy Luksus!Kazdy pozostawia po sobie slad wewnatrz mnie i nie tylko ¨_roslinki w
ogrodzie,odciski dloni na scianie a ostatnio nawet telefon wiec wkrotce
bedziemy znow w zasiegu.
Tomek wrócił,podczas jego nieobecności odkryłam
na nowo Siebie jako jednostkę,naturalnie ukazała mi się przestrzeń,której
potrzebuję na codzień a której nie umiałam sobie wygospodarować.Przyjemnie jest
znów razem działać,tworzyć i rozwijać
się czy to przez śmiech czy przez gniew umyslowego zgielku...
Przyjacielu .Co za
sila Byc.
Przed Świętami wyjechała Mazi,teraz jest w Polsce
więc może się tam spotkamy gdyż zdecydowałam się dołączyć tym razem do Tomka i
odwiedzić Krainę z której pochodzę.Całą rodzinką zjawimy się pod koniec
Stycznia.Muszę przyznać iż na początku ogarnąl mnie delikatny strach przed opuszczeniem
komfortowego jak by nie byolo ,dla mnie
miejsca,z dala od haosu cywilizacji.Jednak rownoczesnie poczulam multum
mozliwosci,zmiany zawsze ida w parze z rozwojem,zaufac i plynac.Bardzo chce
nauczyc sie jak w prostych warunkach lepic ceramike i roznych technik
masazu.Takie sa moje intencje.Na nowo odkrywam swoje pasje,talenty, ktorymi
moge sie dzielic .Do naszej bliskiej rodziny dolaczyla Kotka Jaga'dzikusek uczy
nas o balansowaniu z przestrzenia,jak
daleko mozemy sie posunac,gdzie nam mozna a gdzie nie.Ufff.Lekcja za lekcja
Kochani!!
Śniadanko w Styczniowy poranek
Jaga ...nowa przyjaciółka ,dzielimy razem przestrzeń od jakiegoś czasu
Jedno z małych drzewek avocado
Dach Raviego
Mielenie maku ...Święta!!
Festyn poświąteczny w Santo Domingo..wioseczka w okolicy
Mira z Los Lomitos sprzedawała swoje łakocie ...wszystko na surowo
A Ja wraz z Mirą promowałam swój pyszny,zdrowy napój Kombucha
Nowy członek Los Lomitos Altai z ciocią Adrianą
Nowy członek Los Lomitos Cosmos z Rodzicami
Pierwsza miłość Elfika
Cosmos
polskie pomidorki rosną a siłę
Piec do pieczenia chleba a obok do gotowania
Blat w kuchni zaprojektowany i wykonany przez Raviego i udekorowany przez Mazi
A tu powstaje część jadalna Kuchni
Subscribe to:
Posts (Atom)