Witam znów po długiej przerwie. Czuje sie
dość nierealnie, jakbym utkneła w pętli czasu gdyż moj ostatni wpis konczy sie
przed wjazdem do Portugali i tu 5 miesiecy pozniej My w okrojonej załodze z
Tomkiem i Elfikiem znow, przemierzamy tę samą trasę innym autem by dotrzec do
Żolwika w Portugalii .Mielismy tylko zgarnąć nasze rzeczy i podążac nowym
(starym) pojazdem na południe
Hiszpani...Huelvy skąd odplywaja promy na Wyspy Kanaryjskie .I tak w owym "tylko" podryfowalo nasze tu i
teraz a my razem z nim .Wszechswiat dwa razy sprowadzal nas na ziemie gdy
zepsolo sie auto, raz we Francji (moi bracia Zbyszek i Piotrek scholowali nas
do Belgi i pozniej do Holandii gdzie czekalismy dwa tygodnie na naprawe) a
ostatecznie w Portugalii (gdzie po przeladowaniu naszych rzeczy z kampera
bylismy zaladowani po dach i tym razem steve uratował nas przyjeżdżając
Żolwikiem by dokonac kolejnej przeprowadzki).
Wróce do miejsca gdzie skonczylam ostatni wpis, jestesmy w
Portugalii i jest Grudzień wiec zblizaja sie Swieta Bożego Narodzenia.Chcielismy odwiedzic po drodze
Tiago i........rodzine, ktora Ralf poznal w Indiach. Okolice zapieraly dech w
piersiach obdarowywaly w tworcze mysli, ktore przeradzaly sie w dzialanie,
wysokie klify muskane oceanem odprezaly ciala i umysly wiec nic nie zaklucalo
wiadomosci z tych wazniejszych miejsc. Guma obdazal nas magiczna muzyka cwiczac codziennie gre na
diju ,po wielu dyskusjach, łzach zrozumienia odnalazlam Bumi na nowo wedrujac wzdluz klifu w pelni ksiezyca wyłysmy do ksieżyca. Tiago ku naszemu
zdziwieniu odkładał spotkanie z dnia na dzień więc uznaliśmy iż to
nieodpowiedni moment . Święta spędzilimy piekąc rybę i ciasto na ogniu ,dzielac
sie podpłomykami gustujac wino i
żołądkową hihihii...cudownie i smakowicie upojeni świętujemy to jakimi
cudownymi nauczycielami jesteśmy dla siebie,jak daleko zawędrowaliśmy
razem.Rodzi się decyzja o rozdzieleniu się. Tomek,Bumi i Guma poleca do Polski
na ceremonie z Żabką a Ja z Elfikiem i Kilianem na Teneryfę. W drodze odwiedza
nas Afgan to niesamowite jak od około
czterech lat nasze drogi w jakiś tajemniczy sposób wciąż się krzyżują. Pojawił
się rownież pomysł odwiedzenia Tamery
(jest to liczna więc dość zorganizowana grupa ,dysponująca szeroką gamą wiedzy w zakresie samowystarczającego życia)
jednak akurat w tym czasie nie przyjmują nikogo nowego.Zapoznaliśmy się z
artykułem opisującym ich podejście do tematu "Wolnej Miłości" ,który
członkowie Tamery próbują zgłębić. Muszę przyznać iż wiedza tam zawarta wniosła
nowe światełko w mój zwiazek z Tomkiem,poczułam
iż odnalazłam brakujący element układanki.
Postanawiamy
ruszyć bezpośrednio na przystanek" końcowy czyli okolice Tabua ..Johanes i Daniela, pod
ich skrzydłami zostawiamy Żółwika. Całą grupą jedziemy do Porto by tu
oddzielnie ruszyć na nowe przygody. Powiadomiliśmy naszych przyjaciół o planach
więc kiedy wylądowaliśmy na Teneryfie
Ralf z Mazi ,Kasia i Piotr byli już
tu od kilku dni ,nie udało nam się z nimi jednak skontaktować. Po wielu
godzinach spędzonych na lotniskach (odwołali nasz lot a przesiadka okazała się
czasowo niezbyt dopasowana do naszych możliwości )decydujemy się na noc w
hostelu. Stawiam czoła moim strachom które od kilku lat paraliżują w
krytycznych (dla mnie!)momentach moje ciało. Wiara we własne przeczucia,
intuicję okazuje się lekarstwem więc postanawiam się jej trzymać podczas tej
podróży. Prowadzi ona nas bezpośrednio na La Palmę i przez wielu cudnych siostrzyczek i braciszków, uroczych miejsc ku
eksplozji radości Rene,Magali i Nila bratnie dusze z Katalonii ,których
mieliśmy okazję poznać w Ekwadorze (opiekowali się posiadłością na
przeciwległej górze do naszej) na krótko przed ich powrotem do Hiszpanii. Tam
gdzie mieszkają na wietrznej północy wyspy podczas spaceru odnajduję stary
kamienny dom otulony dookoła kwitnącymi drzewami migdałowymi i
...........(kwiaty), miejsce w którym
po Ekwadorze znów zabiło mocniej moje serduszko,miejsce które dzień pózniej
zaproponowali mi Rene i Magali jako możliwą opcję do zamieszkania. Właściciel
godzi się , jakże mógłby oprzeć się
argumentom Magali ? Jakieś 15 minut spaceru dzieli nas od czterech (jak na
razie) cudownych rodzin z dziećmi w różnym wieku. Trudno było zaakceptoać fakt
iż woda na wyspie płynie rurami, duże zmieniaja się w mniejsze i wiją się
niczym tysiące węży wypełzających ze skalnych zbiorników. Podczas tych kilku
lat podróży doświadczyłam sama jak coraz trudniej o czystą nie zanieczyszczoną
żadnymi chemikaliami wodę .Dziwnym jest uczucie nie posiadania w okolicy
rzeki,jeziora , strumyków (stało się tak poprzez uwięzienie wody owych rurach)
ale z drugiej strony mamy wodę której nikt po drodze nie zdewastuje...?
Zostałam na La Palmie prawie dwa miesiące. W czasie kiedy Tomek ,Guma i Bumi
przyjechali na dwa tygodnie Kilian wyruszał na swą samotną podróż do Angli a póżniej
prawdopodobnie do Indii. Gdy Kambo team
wyruszył na turne Niemcy-Holandia-Polska, Ja zostałam z Elfikiem ponad
tydzień by po czasie dołączyć do reszty
w Kraju. Był to okres odkrywałania siebie na nowo, wzmacniając tą dziką
kobietę, która wciąż się ukrywa za etykietką "Matki Polki"czyli
zadowolić wszystkich dookoła oprócz
siebie ,mamą taką zostałam długo przed narodzinami mojego brzdąca w wieku kiedy jeszcze sama
byłam dzieckiem.Teraz uczymy się od siebie ale to czasami za mało i w takich
momentach jak ten kiedy zjawiłam się w Polsce spotykam wiele silnych i
kreatywnych matek, dziela one te
same doświadczenia.Dzięki jednej z nich
w moje ręce trafiają książki, które pomagają zrozumieć świat w jakim porusza
się Elfik, jak mogę pomóc jemu i mnie nauczyć się bezwarunkowej
miłośc,nadrabiamy zaległościi.Polecam i
o dziwo nie istotne czy jesteście rodzicami czy
nie!!!!!...A.Kohn"Wychowanie bez nagród i kar",J.Jull"Agresja
nowe tabu" i "nie z miłości".
Droga"powrotna"
Trudno mi odnależć moment w którym się
troszeczkę z Tomkiem zapędziliśmy?Tak jakbyśmy przez chwilę żyli dla misji
:kupno auta (na cele powiększającej się osady,targ raz w tygodniu w miejscowości 20 kilometrów
dalej ),załadowanie starych i nowych gratów i ....dotarcie na La Palmę!!Podjęliśmy
decyzje...zeszło nam się,szkoda iż przed nami na wyspę dotarły cudowne
duszyczki, które chciały dzielić z nami radość i magię miejsca do którego wciąż jesteśmy w
drodze a właściwie teraz płyniemy
.Dostajemy to czego potrzebujemy.....oj jak fascynujące są wybory, w jednym
momencie wali się mur na głowę by za
chwilę ukazać Ci, że to tylko pyłek.Tak bolało a teraz ulatuje .Gdzie jest
Kamienny Dom wokól którego latają ptaki.....
i kwitną migdały?To inna rzeczywistość .Teraz ganiam się z Elfikiem na pokładzie
promu
.I CO
SIĘ DZIWISZ???
Zdjecia już wkrótce.